EN

WAHADEŁKO (1981) reż. Filip Bajon
w cyklu "Przywrócone Arcydzieła"

Termin → 23 listopada 2023, godz. 19.00
Goście → Janusz Gajos, Filip Bajon

"Wahadełko"
reż. Filip Bajon
1981, 55 min.

Przywrócone arcydzieła to wybrane przez znanego krytyka filmowego - Łukasza Maciejewskiego wybitne tytuły polskiego kina. Każdej projekcji towarzyszy wstęp oraz spotkanie z twórcami.

"Wahadełko"  - kameralny dramat psychologiczny. Wahadełko to w żargonie lekarskim nazwa epilepsji. Jej atak można bowiem wywołać, wprawiając w wahadłowy ruch jakiś przedmiot przed oczami chorego. Główny bohater filmu, trzydziestokilkuletni Michał, większość czasu spędza w łóżku. Cierpi na padaczkę, depresję oraz inne schorzenia. I on także ma swoje prywatne „wahadełko”. Czym ono jest? To jedno z pytań, które stawia widzowi reżyser. 

Reżyseria: Filip Bajon
Scenariusz: Filip Bajon
Zdjęcia: Wit Dąbal
Muzyka: Zdzisław Szostak
Obsada: Janusz Gajos, Miroslawa Marcheluk, Zofia Charewicz, Dorota Stalińska

Czytaj wszystko

Od Łukasza Maciejewskiego

23 listopada w „Przywróconych arcydziełach” - „Wahadełko” Filipa Bajona z 1981 roku.
Moimi gośćmi będą scenarzysta i reżyser filmu, Filip Bajon oraz Janusz Gajos.

Spotkanie na szczycie. Niektórzy potrzebują wielu godzin, żeby opowiedzieć o jakimś fragmencie złożonego charakteru ludzkiego, i z reguły to się nie udaje, Filipowi Bajomowi wystarczyło w „Wahadełku” 55 minut. No, ale miał Gajosa.
Mistrzowska kreacja, bez wątpienia jedna z najwspanialszych w karierze wielkiego aktora. Michał Szmańda – symbol i metafora swoich czasów (zdjęcia w 1981 roku), ale – jak każdy wielki film – funkcjonujący poza metaforą również.

Szmańda: padaczka, depresja, urojenia. Portret dojmujący, bo pokazujący życie w klatce, w zakleszczeniu, w niemożności wybicia się z tej skorupy. I jeszcze siostra (najważniejsza w karierze rola Mirosławy Marcheluk), i jeszcze matka, której nie było, i ideologia, która się nie sprawdziła.

 „Wahadełko” jest dla mnie cudownym rebusem. Ten film naprawdę można interpretować na wiele sposobów, i każdy wydaje się usprawiedliwiony. W kategoriach warsztatowych – poza kreacjami aktorskimi, bezbłędna reżyseria Bajona, klaustrofobiczne, depresyjne zdjęcia Wita Dąbala, scenografia Andrzeja Przedworskiego. Film do wielokrotnego oglądania i dyskutowania. Kolejna szansa – 23 listopada o godz. 19.00.

Samotnik z wyboru

(…) Kino, teatr, telewizja, radio. Dziesiątki ról, w zasadzie każda warta odnotowania. Próba zamknięcia aktorstwa Janusza Gajosa w krótkim szkicu, wydaje się skazana na niepowodzenie. W przypadku tego artysty każde analityczne „tak”, spotyka się z interpretacyjnym „nie”. Podczas długiej kariery zbyt często udowadniał, że nie ma takiego hasła, epitetu lub określenia, którym można by zamknąć jego artystyczną drogę. Gajos to paradoks.

Bohaterowie Gajosa - zamknięci w sobie, albo rubaszni i pełni wdzięku, zdystansowani lub  pochmurni, wydają się postaciami, których przerasta status quo. Uparcie próbują czegoś więcej. Zmieniają miny, wyciągają / chowają rewolwer, uparcie przecierają brudne szkła okularów. Są znerwicowani, nie potrafią żyć samotnie. Nawet w monodramach aktor potrzebuje balansu: spotkania ze wzrokiem widza, albo z postacią dramatu, w której spojrzeniu może się odbić. Jest aktorsko wręcz uzależniony od partnera. Tak jakby bliskie było mu zdanie Emmanuel Lévinasa  – „ani chwili nie mogę zostać w spokoju sam ze sobą”. Być może w tym zdaniu kryje się również inna charakterystyczna cecha Janusza Gajosa. Ten urodzony indywidualista i samotnik, inaczej niż na przykład Łomnicki, znakomicie odnajduje się w zespole. W wieloobsadowych przedstawieniach niemal zawsze wygrywa swoją odrębność, nie przeszkadzając jednak niepodległości rozwiązań kolegów. On gra fair. Zawsze.

 Łukasz Maciejewski o Januszu Gajosie
(pierwodruk: „Tygodnik Powszechny”)

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego.