Nic (1998) reż. K. Kędzierzawska
w cyklu "Przywrócone Arcydzieła"
Sprzedaż na wydarzenia z cyklu "Przywrócone Arcydzieła" rozpoczynamy na 3 tygodnie przed wydarzeniem. Sprzedaż na film "Nic" rozpocznie się 17 października 2024r.
Termin → 7.11.2024, godz. 19.00
Goście → Dorota Kędzierzawska, Janusz Panasewicz
Miejsce → Kino MOS
"NIC"
Reżyseria: Dorota Kędzierzawska
Występują: Anita Kuskowska-Borkowska, Janusz Panasewicz, Danuta Szaflarska
Kraj produkcji: Polska
Rok produkcji: 1998
Gatunek: dramat
Czas trwania: 80 min.
Film o konaniu miłości, godności, w końcu o umieraniu człowieka.
Zamknięta w świecie codzienności kobieta – matka trojga dzieci – nie chcąc stracić ukochanego mężczyzny, swojego męża, ukrywa przed nim kolejną ciążę. Znajduje się w sytuacji bez wyjścia. Nie sposób dłużej zataić swego stanu, a cokolwiek zrobi, będzie złym rozwiązaniem. Dochodzi do tragedii. Kiedy kobieta zaczyna wreszcie być świadoma, że poza jej domem istnieje inne życie, inni ludzie, inny świat – na wszystko jest już za późno.
Nagrody i festiwale:
FPFF w Gdyni 1998
Nagroda Specjalna Jury
Najlepsze Zdjęcia
Najlepsze Kostiumy
Nagroda Dziennikarzy
Polskie Nagrody Filmowe ORŁY 1999
Najlepsza Reżyseria
Camerimage 1998
Konkurs Główny
Od Łukasza Maciejewskiego:
Trudno w to uwierzyć, ale kino Kino Doroty Kędzierzawskiej dopiero po raz pierwszy pojawi się w „Przywróconych arcydziełach”.
7 listopada pokażemy „Nic” z 1998 roku z kreacjami Anity Borkowskiej-Kuskowskiej, Janusza Panasewicza i Danuty Szaflarskiej.
Gośćmi spotkania będą: reżyserka, scenarzystka, producentka i współmontażystka filmu, Dorota Kędzierzawska, oraz odtwórca roli Antoniego, charyzmatyczny wokalista zespołu Lady Pank – Janusz Panasewicz.
Mocny, nieoczywisty jak na Kędzierzawską film. Niedziecięcy. Feministyczny, krążący wokół tematu przemocy w rodzinie. Dzisiaj dodalibyśmy, temat prekursorski, bo prawie nikt go (nie tylko w kinie polskim) wówczas nie podejmował. Kędzierzawska zrobiła to jednak po swojemu. Żadnych interwencjonizmów, doraźności. Kino jak brzytwa, oblane mocną wodą kolońską. Dezynfekujące, lecz nie przynoszące ulgi. Nie o ulgę bowiem chodzi, ale o uważność. Uważność konkluzji – prerafaelicka twarz Anity Borkowskiej, wówczas baletnicy Teatru Wielkiego, wyrafinowane kadry Arthura Reinhardta wchodzące z tematem we współzależność, nie w dysonans. I niepokojąca obecność Janusza Panasewicza, idola z innego rozdania, z innej tematycznej półki, który w filmie Kędzierzawskiej (podobnie jak kilka lat później, Stanisław Sojka w jej filmie „Jutro będzie lepiej”), udowodnił, że w rękach czujnego reżysera aktor jest naczyniem dla sprawy. I nie potrzebuje wcale fachowych fakultetów.
„Nic” czyli bardzo wiele.
Prawie wszystko, co kocham w kinie.
Zapraszam serdecznie.
GDY SŁOŃCE STOI NISKO
(…)
– W filmie „Koniec świata” pokazała Pani okrucieństwo starości – w geście, w drżeniu dłoni, w drżeniu serca.
– Poraża mnie bezbronność człowieka, a zwłaszcza bezbronność starego człowieka. Nie interesuje mnie człowiek silny, któremu się wszystko udaje. Z tłumu wybieram ludzi niedopasowanych, innych, którzy utykają na jedną nogę i są pokazywani palcami. Bardziej niż centrum interesuje mnie margines. Ludziom spoza zaczarowanego kręgu finansowej niezależności i życiowego sukcesu jest o wiele trudniej. Muszą włożyć naprawdę wielki wysiłek, żeby obronić własną godność nie zatracając się w biedzie, w codzienności, w zmartwieniach. Mam przy tym wrażenie, że jakoś paradoksalnie oni żyją lepiej i prawdziwiej, czują, co w życiu jest naprawdę ważne.
– Siedzimy pijąc kawę w kawiarni na Marszałkowskiej, ale za szybą rozgrywa się inny film: szarzy ludzie, w szarych ubraniach, bezradni. To Pani bohaterowie, którzy w potyczkach z życiem najczęściej przegrywają.
– Bo to nierówna walka. Są wyposażeni w pewnego rodzaju intuicję, która każe im się bronić przed światem, ale najczęściej nie jest to siła wystarczająca, żeby uratować ich przed zidiociałym, bezwzględnym strumieniem życia. Czasami mam ochotę zrobić wreszcie film, który by się dobrze skończył. A potem przypominam sobie słowa Singera – że historie, które dobrze się kończą, nie są interesujące.
– Pani filmy często biorą swój początek z zasłyszanych historii.
– „Diabły, diabły” wzięły się z rozmowy podsłuchanej w pociągu: ksiądz z zadowoleniem opowiadał, jak wypędzał Cyganów ze wsi. Scenariusz „Końca świata” napisałam pod wpływem wstrząsającego reportażu radiowego – historii dwóch chłopców, którzy obrabowali starych, zniedołężniałych sąsiadów. „Jajko” zrobiłam, kiedy zobaczyłam chłopca pasącego na sznurku kurę w samym centrum Łodzi, temat „Nic” wzięłam z poruszającego artykułu z „Gazety Wyborczej”.
ROZMOWA ŁUKASZA MACIEJEWSKIEGO Z DOROTĄ KĘDZIERZAWSKĄ
„TYGODNIK POWSZECHNY”