"Nieobecność"
Koncert poświęcony pamięci Ewy Demarczyk
- Teatr w Krakowie im. J. Słowackiego - Duża Scena
Pomysł, scenariusz i reżyseria: Bogusław Sobczuk
Scenografia i wizualizacja: Marek Grabowski
Kierownictwo muzyczne i aranżacje: Dawid Sulej Rudnicki
Reżyseria światła: Ada Bystrzycka
Dyrygent: Rafał Jacek Delekta
Producent: Bartosz Jelonek
Występują:
Iwona Bielska, Ewelina Casette, Agnieszka Kościelniak, Weronika Kowalska, Agnieszka Przekupień, Anastazja Simińska, Mirosław Baka, Piotr Fronczewski, Mikołaj Grabowski, Andrzej Seweryn
Orkiestra w składzie:
Magdalena Odrzywołek- I skrzypce, Natalia Miś – II skrzypce, Karolina Drwięga -altówka, Maria Czaplińska – wiolonczela, Krzysztof Bolek- gitara, Grzegorz Bąk – kontrabas, Marek Pospieszalski – saksofon, Marian Kukla – puzon, Mariusz Stępień – klarnet, Zbigniew Szwajdych – trąbka, Michał Peiker - perkusja
Przed – niemal – dwoma laty odeszła Ewa Demarczyk.
I wraz z Nią skończyła się jakaś epoka, intuicyjnie kojarzona przez nas z dziedziną wieloimiennego piękna. Odczuwanie dzisiejszego czasu, jako nieprzychylnego delikatnym i zwiewnym wartościom, tłumaczy naszą nostalgię związaną z pojęciem j a k o ś c i życia, a także przekonaniem, że lepiej się żyje w świecie, w którym piękno, prawda i dobro, nie budzą swym połączeniem żadnej wątpliwości i stanowią wartość samą w sobie. W takim świecie żyje się też godniej.
Ewa Demarczyk, nawet u szczytu swej artystycznej świetności, nie zdobyła należnego jej szerokiego uznania. Jej sztuka zaspokajała gusta wyrafinowane – czytelników dalekiej od prostych rymów poezji Leśmiana, Baczyńskiego, Tuwima, Mandelsztama, czy miłośników „nieoczekiwanych” kompozycji Koniecznego, Zaryckiego, Radwana.
Chociaż była ikoną elity, wzruszała wszystkich, którzy jej słuchali.
* * *
Problem ze śpiewaniem „piosenek Ewy Demarczyk” przez innych wykonawców objaśnia analogia: wzorzec metra – odlany z niestosowanego powszechnie stopu szlachetnych metali, eksponowany w muzeum miar i wag w Sevres po Paryżem – był tylko jeden. Andrzej Zarycki, jeden z tworzących dla Niej kompozytorów, twierdzi, że Ewa swoją interpretacją trafiała w samo sedno tekstowego i muzycznego sensu, w przysłowiowy środek tarczy. Jej iście laserowa precyzja i łatwość (często pozorna), z jaką współkreowała estradowe dzieła sztuki, w równym stopniu zachwycały, co onieśmielały, także potencjalnych naśladowców. Jej wykonania w stosunku do tekstów i kompozycji uznawano za kongenialne.
I jeszcze – Ewa była niepokojąco piękna; wzruszała i fascynowała – swoją sztuką i swoją osobą…
„Nie ma ludzi niezastąpionych” głosi banał, wyświechtany i oczywiście nieprawdziwy. Brak Ewy, przy całej szczerości twierdzeń o wielkości Jej sztuki i wobec bezradności wspomnień tych, którzy Ją słyszeli i tych, którzy Jej słuchali, wyraża się dzisiaj w poczuciu – istniejącej ponad wszystkim i trwającej coraz bardziej – Jej nieobecności.