(...) W wyreżyserowanym przez Giovanniego Pampiglione Chorym z urojenia Moliera Jędrysek gra Pana Wonnego. Gra? Wolne żarty! Technik? Nie bądźmy żałośni! Z tego wątłego epizodu Jędrysek czyni niezapomnianą perłę, w parę minut daje wstrząsający pokaz ludzkiej nadziei, która się z powodu obojętności świata na dno czarnej rozpaczy stacza.
Biel zębów Jędryska i żółć w dyndającej tuz przy jego uchu butli to harmonia kolorów godna Moneta! Niebiańsko wijące się ciało Jędryska i długi, wychodzący z butli wąż gumowy to nie druga, lecz pierwsza Grupa Laokoona! A koniec węża, ta hipnotyczna, czarna, czterdziestocentymetrowa tuleja, co drży w fachowej garści Wonnego? Tak jest, Teresa Orlovsky, rodaczka nasza szepce: jesteś gwiazdą w ciemności, mistrzem świata w radości. Oto cały ty! – po czym wraca do zawodu. Słusznie, bo Wonny Jędryska to nie żaden technik lewatywy. To mag irygacji, książę nagłych przypływów i finalnych „Wodogrzmotów Mickiewicza”, bóg speleologii zegarmistrzowskiej, choć miękkiej przecież. Przybywa gdzieś w środku przedstawienia. Przychodzi, by wejść i wyjść, czyli przepłukać ociężały świat, przybywa, by przez czarne jamy tego już prawie hipopotamiego cielska przepuścić ocalający płyn, który wypłucze wszystkie zbędne tony ołowianych ingrediencji, ulży, pozwoli wreszcie po ludzku podnieść nogę. Jedrysek wręcz perliście nakłania świat do ozdrowieńczej pochopności, perliście kleci portret wielkiej nadziei wielkiego lewatywca. Ja, naród i Orlovsky szepcemy: Jesteś alfą, omegą, hymnem, kolędą. Oto cały ty!
Tuleja nie zna łez, Dziennik Polski